Litwa, Łotwa, Estonia rowerem

Wyprawa pierwotnie planowana była jako dwuosobowa. Drugim uczestnikiem miał być Nowak, który specjalnie na tę okazję nabył rower, jednak podczas przygotowań kondycyjnych wysiadło mu kolano. Planowaliśmy dojechać samochodem do Kłajpedy i stamtąd ruszyć. Tak się też ostatecznie stało. Nowak z Gosią pojechali tam na dłuższy weekend i zabrali mnie z rowerem. Wyruszyliśmy w sobotę 3 sierpnia 2008 rano, a wieczorem znaleźliśmy nocleg w Karkle pod Kłajpedą, skąd ostatecznie rozpocząłem wyprawę. Przejechałem w sumie ok. 900 km podróżując na północ wzdłuż wybrzeża Bałtyku, przez estońskie wyspy Saaremę i Hiuumę, do Tallina i dalej na południe, wzdłuż Zatoki Ryskiej do Rygi, skąd autobusem wróciłem do Warszawy.

Dzień 1 / Karkle – Pape / 57 km

Wstajemy późno, ok. 10. Siedzimy trochę na plaży, po powrocie skręcam rower, pakuję się i o 14 wyruszam. Kieruje się na północ, mijając kilka nadmorskich kurortów i zaopatrując się w lokalny przysmak- rybę suszoną w całości. Po przekroczeniu granicy LV dojeżdżam do łąki przylegającej bezpośrednio do bezludnej plaży i kieruję się w stronę miejscowości Pape, gdzie planuję zanocować. Ponieważ ścieżka jest zarośnięta trawą, postanawiam zjechać na plażę. Piasek przy krawędzi wody jest twardy i nadaje się do jazdy, na plaży jak okiem sięgnąć nie widać nikogo, doświadczenie z jazdy bardzo przyjemne, jednak po jakimś czasie cały napęd jest w słonym błocie i piszczy niemiłosiernie. W pewnym momencie dojeżdżam do kanału, którego ominięcie wymaga zejścia z plaży. Okazuje się, że to już Pape. Dość szybko znajduję elegancki kemping z nowiutką łazienką, usytuowany kilkaset metrów od morza, tak, że w namiocie słychać szum. Ciemno robi się dopiero po 23, więc trzeba się trochę przyzwyczaić.

Dzień 2 / Pape – Pavilosta / 117 km

Start o 9. Pogoda bardzo przyjemna- ciepło i lekkie zachmurzenie. Dalej trochę główną drogą, trochę lokalnymi „tarkowanymi” szutrami do Liepaja. Po drodze przejeżdżam przez kilka wiosek. Generalnie obejścia dużo bardziej zadbane niż w Polsce, mało kto ma płot, a prawie przed każdym gospodarstwem wisi lub stoi ozdobna tabliczka z nazwiskiem właściciela, zastępująca numer domu. W Liepaja zjadam obiad, i planuję dotrzeć tego dnia do Ventspils (ok. 130 km), skąd następnego dnia rano jest prom na estońską wyspę Saaremę. Wyruszam o 16, kiedy akurat zaczyna kropić. Po pewnym czasie pada już całkiem konkretnie, więc po przejechaniu 50 km odpuszczam sobie Ventspils i ląduję w pokoju, który z opcją bez pościeli wyniósł mnie 5 zł drożej niż kemping. Na kolację konsumuję łotewski ser z kminkiem, czarny chleb na zakwasie, również z kminkiem i piwo Aldaris. Do Ventspils pozostało 80 km. Prom jest następnego dnia o 10, więc planuję pobudkę o 4 i wyjazd o 5, o ile przestanie padać.

W wioskach łotewskich zamiast numerów domów mieszkańcy konstruują wymyślne tabliczki z nazwiskami

Dzień 3 / Pavilosta – Venstspils / 80 km

Rano pada, więc pozwalam sobie na dłuższą drzemkę i w mrzawce wyruszam dopiero 12.30. Po godzinie jazdy przestaje padać i nawet pokazuje się słońce, które wyjątkowo cieszy w takich sytuacjach. Droga dość monotonna- 70 km przez las, momentami przerywany polami. Pod Ventspils trafiam do lokalnego browaru, gdzie zaopatruję się w dwa gatunki niepasteryzowanego Uzavasa na wieczór. W Ventspils kupuję bilet na prom na kolejny dzień rano (drogo, ok. 120 PLN z rowerem) i osiadam w akademiku pełniącym w wakacje rolę hostelu. Wieczorem chodzę trochę po mieście, które okazuje się być wyjątkowo nieturystyczne. Zwiedzam starą dzielnicę rybacką z drewnianymi domami i brukowanymi uliczkami, ulicę paradną z drewnianymi „kamienicami”, rynek. Po drodze spotykam lokalnego amatora trunków, który dumnie prezentuje mi swoje tatuaże w zamian za parę groszy. Generalnie nie widać ani otwartych knajp ani turystów.

Stara dzielnica rybacka w Ventspils

Dzień 4 / Ventspils – Oitme / 110 km

Na promie jestem o 7.20. Sam rejs dość przyjemny, 4 godziny po morzu. Na miejscu charakterystyczną dla wysp estońskich białą szutrówką dojeżdżam do wybrzeża, które wygląda tu raczej jak brzeg jeziora niż morza. Dalej przez różne bezdroża osiągam Kuressaare, największy kurort Saareemy, który jest jednak dość spokojny i raczej mało interesujący. Spędzam tam kilkadziesiąt minut i ruszam na północ, w stronę promu na kolejną wyspę- Hiuumę. Do przystani dojeżdżam o 20. Najbliższy rejs o 21.30, więc postanawiam nocować gdzieś w okolicy i płynąć rano. Ostatecznie rozbijam namiot w Oitme, przy hostelu usytuowanym kilka kilometrów od portu.

Brzeg Bałtyku na Saaremie przypomina raczej brzeg wielkiego jeziora

Kuressaare, główny kurort Saaremy

Dzień 5 / Oitme – Ruumu / 122 km

O 9.15 jestem na promie, a przed 11 na Hiuumie. Przez wyspę przejeżdżam tranzytem, robiąc ok 50 km. Szczególnie interesujące są przystanki autobusowe w formie domków z drzwiczkami, ławeczką, donicami z kwiatami, stolikiem w środku, oraz brzeg morza, wciąż wyglądający jak brzeg jeziora. O 13.30 docieram do kolejnego promu, którym przeprawiam się już na stały ląd. Mam plan dotarcia w okolice Tallina, aby rano zwiedzić stolicę i na wieczór znaleźć nocleg gdzieś poza nią. Na stałym lądzie wita mnie mżawka, która towarzyszy mi przez następne 30 km. Droga wciąż prowadzi przez las, przez co staje się monotonna. Kemping znajduję 40 km od Tallina, w gospodarstwie usytuowanym nad rzeczką, na polanie w środku lasu, kilka kilometrów od głównej drogi. Dzień kończę w tradycyjnej estońskiej saunie opalanej drewnem, w międzyczasie zażywając kąpieli w lodowatej rzeczce.

Ciekawostki Estonii:

– Podstawowym urządzeniem jest sauna. Na ogół jest to oddzielny niewielki budynek, z pomieszczeniem jadalnym, sauną właściwą i prysznicem. Pod koniec dnia domownicy zbierają się w nim na wspólny posiłek, a następnie zażywają sauny.

– Internet jest dostępny niemal wszędzie. W miejscowościach przy drodze stoją znaki z symbolem „@” i wskazaniem na budynek gdzie można skorzystać z Internetu (np. szkoła, urząd).

– W sklepach stoją automaty do zwrotu szklanych butelek. Butelki wrzuca się na specjalne rolki, automat po przyjęciu butelek drukuje kwit, na podstawie którego w kasie można odebrać odpowiednią kwotę.

– Praktycznie wszystkie butelki plastikowe są zwrotne (np. z wodą mineralną 1,5 litra)

Dzień 6 / Ruumu – Lohe / 89 km

Rano pada, więc opóźniam wyjazd do Tallina o półtorej godziny susząc w międzyczasie namiot. Na tallińskiej starówce jestem wczesnym popołudniem. Spotykam się z Toomasem, zagranicznym pracownikiem firmy, w której ówcześnie pracuję, który oprowadza mnie po okolicy i opowiada w skrócie o tallińskich ciekawostkach. O 17 ruszam dalej, na południe. Śpię 40 km od Tallina w namiocie przy gościńcu, w którym akurat odbywa się jakaś impreza dla starszych z tańcami i śpiewami na żywo.

"Trzy siostry", Tallin

Dzień 7 / Lohe – Rannametsa / 146 km

Deszcz zaczyna coraz bardziej przeszkadzać. Rano trzeba zwijać mokry namiot, pada również w dzień. Tego dnia przekraczam granicę łotewską i dojeżdżam na kemping nad samą Zatoką Ryską nic po drodze nie zwiedzając. Podejmuję również decyzję o zakończeniu wyprawy w Rydze.

Dzień 8 / Rannametsa – przedmieścia Rygi / 130km

Kolejny dzień po dość ruchliwej drodze wzdłuż Zatoki Ryskiej. Śpię na kempingu niedaleko szosy. Jest głośno i niezbyt przyjemnie, dodatkowo właściciel radzi trzymać cenniejsze przedmioty blisko głowy, bo czasem pojawia się złodziej, który potrafi sięgnąć do namiotu. Na szczęście w nocy nikt nie przychodzi.

Dzień 9 / przedmieścia Rygi – Ryga / 50 km

Rano pada, po drodze do Rygi również. W Rydze kupuję bilet na autobus do Warszawy na 21, jednak z zastrzeżeniem, że ostateczna decyzja o zabraniu mnie z rowerem należy do kierowcy. Popołudnie spędzam na ryskiej starówce kupując pamiątki i robiąc sporo zdjęć. O 21 na dworcu autobusowym spotykam parę Amerykanów na rowerach, którzy podróżują od dwóch miesięcy po Europie. Również wybierają się do Warszawy autobusem, więc pomagam im porozumieć się z kierowcą i niedługo później jesteśmy w trasie do Polski. Na warszawski Dworzec Zachodni dojeżdżamy o 8 rano, skąd kierujemy się od razu na południe, na moją działkę, gdzie Shelby i Nathan spędzają dwa dni, a ja resztę urlopu.

Dom Bractwa Czarnoglowych, najsłynniejsze ryskie kamienice

Więcej zdjęć (Picasa) »

2 Komentarze

  1. Goł on

    hej, nie ukrywam, ze przed naszą wyprawą podobnymi ścieżkami poczytałam sobie Twoją relację. Dużo ciekawych rzeczy można się było dowiedzieć… a na pewno jeszcze bardziej zajawić na naszą przygodą 🙂 dzięki 🙂
    http://go.draganik.com/na-dwoch-kolkach/operacja-hanza-wzdloz-baltyku-na-litwie-lotwie-i-estoni-na-naszych-jednosladach/

  2. mmolenda on

    Dzięki, cieszę się, że relacja się do czegoś przydała! Pozdrawiam


Dodaj komentarz