4 Stolice rowerem. Część I. Słowacja i Węgry


12 sierpnia 2006 zakończyłem sukcesem pierwszą zagraniczną wyprawę rowerową prowadzącą przez cztery europejskie stolice. Trasa planowana była po drodze. Jedyne założenia jakie miałem przed wyjazdem to odwiedzenie czterech stolic (Budapesztu, Bratysławy, Wiednia i Pragi) i wybrzeża Balatonu. Za punkt startowy przyjąłem Zakopane, do którego dojechałem pociągiem. Za koniec właściwej wyprawy uważam Pragę, z której pociągiem rozpocząłem powrót do domu. Relacje jest podzielona na dwie części. W niniejszej znajduje się opis przejazdu przez Słowację i Węgry. Pozostała część trasy znajduje się we wpisie 4 Stolice. Część II. Austria i Czechy.

Dzień 1

Do Zakopanego dojeżdżam pociągiem w okolicach 15.00 i po drobnych zakupach kieruję się na przejście graniczne na Łysą Polanę. Pogoda dobra, chociaż widać, że niedawno skończyło padać. Z przejścia ruszam w stronę Starego Smokovca, okrążając Tatry od południa. Droga cały czas pnie się w górę, jednak widoki umilają jazdę- po prawej Tatry Vysoke z górującym Lomnickym Stitem a po lewej pagórkowate tereny Nizkich Tatr. Mijam tatrzańskie miasteczka turystyczne i lasy przetrzebione kilka lat temu przez wichurę, by w miejscowości Vysne Hagy odbić na południe, w kierunku doliny rzeki Vah. Do Lucivny kilka kilometrów ładnego zjazdu i kawałek do Sunavy, gdzie znajduję nocleg.

Okolice wsi Vikartovce, Słowacja

Dzień 2

Kolejny dzień upłynął mi pod znakiem przelotnych ulew i górskich podjazdów, z których najdłuższy liczył sobie 17 km. Pod koniec dnia, po pokonaniu resztkami sił ostatniego, zakwaterowałem się w hotelu, chroniąc się przed burzą. Hotel znajduje się nieopodal Ochtinskiej Aragonitowej jaskini, którą mam zamiar zwiedzić.

Dzień 3

Z samego rana udało mi się zwiedzić jaskinię, ciekawą przede wszystkim ze względu na bogato występujące formy białego aragonitu w kształcie różyczek, traw i gałązek. Następnie wyruszam przez Stitnik i dalej na południe przez Plesivec do przejścia SK/HU Domica/Aggtelek. Teren robi się pagórkowaty, więc po prawie dwóch dniach prawdziwych gór jedzie się jak po płaskim. Widoki cały czas piękne- kameralne słowackie wioseczki z górami w tle.

Stratena, Słowacja

W okolicach 14.00 przekraczam granicę. Pierwsze wrażenie- totalny brak kontaktu; w informacji turystycznej żadna z trzech pracujących tam kobiet nie potrafi wytłumaczyć mi po angielsku gdzie wymienić pieniądze. W końcu trochę po niemiecku, trochę na migi, trochę na mapie dowiaduję się że kantoru w okolicy nie ma, że mogę co najwyżej wypłacić z karty na poczcie w najbliższej wiosce. Celem dzisiejszego dnia jest Eger, gdzie wyruszam po szybkim posiłku. Do Egeru prowadzi dość ruchliwa droga, w dodatku w okolicach Banhorvati zaczyna się ulewa. Po ok. 15 km zatrzymuje mnie facet w dostawczym samochodzie, pyta gdzie jadę i oferuje podwózkę do Egeru. Wkładamy rower na pakę i jedziemy do supermarketu rozładować towar, bo facet okazuje się być dostawcą wędliny. Po drodze rozmawiamy sobie podobnie jak w informacji przy granicy- on po węgiersku/niemiecku/na migi/na kartce, ja po angielsku/na migi/na kartce i w miłej atmosferze żegnamy się w centrum Egeru. Ponieważ jest późno i zaczyna padać, rozglądam się za noclegiem, jednak ceny w Eger nie są na moją kieszeń. Znów w deszczu opuszczam miasto i znajduję jakąś przyjemną kwaterkę po kilkunastu km, w miejscowości Egerszalok. Zdejmując sakwy, zauważam, że bagażnik jest poważnie wygięty, a jedna z dolnych rur- złamana. Robię prowizoryczny remont przy pomocy zapasowych szprych i cybantów (które na szczęście miałem ze sobą) i przepakowuję nieco sakwy aby odciążyć tył.

Aggtelek, Węgry

Dzień 4

Celem dzisiejszego dnia są przedmieścia Budapesztu. Najpierw droga wiedzie przez tereny całkiem ładne, pagórkowate ze sporą ilością winnic, później robi się dość płasko i nieco monotonnie. Noc spędzam w Kistarcsa, 15 km od Budapesztu, w namiocie u Węgra Leslyego w ogródku. Bagażnik jest naprawiony solidnie, przetrwał 150 km z obciążeniem i bardziej się nie wygiął.

Dzień 5

Kistarcsa rano wypijam kawę i o 8 ruszam do Budapesztu. Spędzam trochę czasu w centrum, dostając w międzyczasie wiadomość od Nowaka i Carla, wracających z Chorwacji samochodem, że czekają na mnie tego wieczora w okolicach jeziora Velencei-tó, znajdującego się ok. 50 km od Budapesztu. Po drodze najpierw spory ruch, później droga prowadzi płasko przez ładne węgierskie wioski. W międzyczasie w Lorev oglądam opustoszały kościół, stojący samotnie na środku łąki za wsią i przeprawiam się promem przez Dunaj. Gdy dojeżdżam na kemping pada już konkretnie, na szczęście namiot jest już rozbity.

Prom na Dunaju w Lorev, Węgry

Dzień 6

Wstajemy późno. Akurat nie pada, jednak aura nie nastraja optymistycznie. Były plany, żeby zrobić sobie tu dzień przerwy, jednak zgodnie stwierdzamy że w taką pogodę lepiej się ruszyć i spotkać się wieczorem nad Balatonem, gdzie mamy ok. 60 km. Przez cały dzień tylko raz dopada mnie deszcz, poza tym mam przeprawę przez 10 kilometrowe błoto. Po drodze jadę kilkadziesiąt km z Raphaelem, Francuzem, który też samotnie podróżuje po Europie. Z chłopakami spotykam się na kempingu w Alsoors nad Balatonem, gdzie wieczorem degustujemy lokalne wina.

Dzień 7

Znowu wstajemy późno. Pogoda słoneczna, więc idziemy przekąpać się w Balatonie. Rzeczy schną w mgnieniu oka. Rozstajemy się dopiero koło 12.00. Mam ambitny plan przekroczenia dzisiaj granicy HU/SK w Komarnie (ok. 140 km). Droga wiedzie przez bardzo ładny, górzysty teren. Jedzie się przyjemnie, sporo zjazdów. Przejeżdżam przez stare wioski leżące z dala od jakichkolwiek szlaków turystycznych. W Zirc jem w knajpie obiad kiedy zaczyna padać. Postanawiam przeczekać pod dachem. Po 17.00 przestaje więc ruszam dalej na północ. Do granicy ok. 70 km i mam poważne obawy czy zdążę tam dotrzeć przed zmrokiem. Jakieś 20 km od granicy zastaje mnie noc. Skręcam w leśną drogę i po ciemku rozbijam na dziko namiot na skraju lasu i pola kukurydzy.

Dzień 8

Wstaję o 5.30, żeby dotrzeć w okolice Bratysławy, ale od samego rana leje. Namiot poprzeciekał, na środku kałuża, śpiwór częściowo mokry, niebo zasnute chmurami bez nadziei na poprawę pogody. Pierwsze kilkadziesiąt km tego dnia jadę w ulewie, jednak później się wypogadza, tak że przynajmniej mogę wysuszyć śpiwór na sakwach. Na bratysławską Starówkę docieram około 18.00. Chwilę kręcę się po niezbyt dużym, ale ładnym, kameralnym i tanim Starym Mieście, gdzie spotykam czwórkę Polaków, którzy polecają mi tani hostel niedaleko od centrum. Za równowartość 25 PLN spędzam noc w akademiku pełniącym rolę hostelu, 3 km od Starówki, we własnym pokoju z jedną łazienką na dwa pokoje. Tak się składa, że w drugim pokoju mieszkają holenderscy skauci, którzy prowadzą amatorski ranking słowackich win i generalnie sporo imprezują. Ogólnie degustację na świeżym powietrzu kończymy dość późno.

Bratysława

Dzień 9

Wyruszam z hostelu o 9.00 z planem dotarcia do Wiednia, jednak zanim opuściłem Stare Miasto zaczął padać deszcz. W końcu podejmuję decyzję o dniu przerwy w Bratysławie. Resztę dnia spędzam w bratysławskich knajpach na podsumowaniach, notatkach i planach.

4 Stolice. Część II. Austria i Czechy. »

Więcej zdjęć (Picasa) »

1 comment so far

  1. miki on

    super relacja aż chce sie pojsc w twoje ślady wsiąść na rower i w drogę 😛

    naprawdę podziwiam 🙂


Dodaj komentarz